Smarthome – projekt higrostat cz.4

  1. Kablowanie

No dobra, łatwo nie było. koniec końców po podłączeniu wszystkiego na jednej płytce całość wyglądała jak spaghetti, które ktoś już przynajmniej raz zjadł. Sami przyznacie, że nie bardzo tu cokolwiek widać:

Ponieważ jednak nie bardzo się taki misz masz nadaje do dokumentowania czegokolwiek, a ja bardzo bym chciał stworzyć prototypową płytkę, dzięki której całe to towarzystwo nie rozlazłoby mi się w obudowie stwierdziłem, że to ostatni możliwy moment, w którym warto stworzyć coś, co choćby odlegle będzie przypominać jakiś schemat i po wielu godzinach udało mi się osiągnąć tyle:

Dwie uwagi: czujnik temperatury i wilgotności DHT22 jest podłączony na odwrót (ale ciągle prawidłowo) względem tego co na zdjęciach – to zabieg celowy, żeby cokolwiek było widać, druga uwaga, że tym najdłuższym czerwonym przewodem idzie zasilanie +5V, podczas gdy na szynie płytki prototypowej jest 3,3V. A tak wygląda płytka, którą mam zamiar wykorzystać:

To czarne tałatajstwo z lewej strony płytki to nie przekaźnik (gdyby ktoś pytał), a zasilacz. Ma on rzekomo być zasilany 230VAC i wydalać z siebie 5V DC przy zatrważającym prądzie 0,6A (zdolni matematycy przy pomocy swoich suwaków logarytmicznych doszli już do wniosku, że to daje niebagatelną moc aż 3W!), co o ile nie walnąłem się w obliczeniach powinno spokojnie wystarczyć.

  1. Lutowanie na płytce prototypowej

Łoooo panie! Żeby to ja wiedział ile z tym roboty, too… lepiej bym wszystko zaplanował. Przyznaję się bez bicia – to był mój pierwszy raz. Najbardziej chyba cierpiałem z powodu braku możliwości znalezienia jakiegoś rozsądnego programu do rozplanowania tego wszystkiego, który jednocześnie jest w miarę przejrzysty wizualnie (jakbyście się jeszcze nie domyślili nie jestem elektronikiem) i nadaje się do użycia przez lajkonika. Brak takiego programu jest o tyle dziwny, że analogiczny soft dla płytek wtykowych (stykowych, albo breadboardów – jak kto woli) nie tylko istnieje, a nawet kilka przypadków udało mi się znaleźć. Koncepcje więc zmieniały się szybciej niż spływa woda w przeciętnym klozecie. Koniec końców przylutowanych na stałe elementów przybywało i ostateczny wygląd wykrystalizował się mniej więcej taki:

(tak, wiem – te cynowe smarki na dolnej stronie płytki też mnie przerażają, ale taką właśnie metodę tworzenia ścieżek widziałem w jednym z tutoriali, z czasem jednak przerzuciłem się na izolowane kabelki, lub druciki). Tak przy okazji – to nie Pico wyleciało poza płytkę – to perspektywa płata figle. 

Takie podejście polegające na wymyślaniu w locie co gdzie ma iść wymagało jednak pewnych zmian w podłączeniu komponentów i co za tym idzie zaktualizowanie programu. Aktualnie to co jest na płytce prototypowej odpowiada bardziej czemuś takiemu:

Zanim jednak przejdziemy do następnego etapu słów kilka o headerach (co też stanowić będzie dokumentację dla mnie).

Czemu męskie i żeńskie? Bo “żeby życie miało smaczek raz dziewczynka raz chłopaczek”, a na poważnie, to jakoś tak samo wyszło… No i jeszcze taka mała dywagacja – nie uważam się za mistrza lutownicy, nie trzeba mi więc wypominać, że moje luty są, albo nie są jakieś. Ja sam wiem, że da się lepiej.

Po co to wszystko? Po pierwsze projekt znacząco stracił na wymiarach – ma teraz zaledwie 60x80mm (w przestrzeń pomiędzy headery, a mikrokontroler wejdzie moduł z przekaźnikiem, więc nie zwiększy on wymiarów) i to z zasilaniem. Druga rzecz – nie mniej ważna mimo wykonania na poziomie ucznia pierwszej klasy technikum (albo gorszego) całość sporo zyskała na solidności – nie nie dynda i nie lata. Dlatego jak tylko dosztukuję odpowiednie przewody do czujnika, ekranika i przekaźnika będę mógł wszystko przetestować (zasilanie już testowałem – nie wywaliło korków i dało na wyjściu 5V więc jakby nie patrzeć to spory sukces), a potem przejść do kolejnego etapu – projektu obudowy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.